środa, 4 lipca 2012

Fragment "Nieodwzajemnionego Uczucia"

Minęło już kilka miesięcy od premiery mojej trzeciej powieści, więc najwyższy czas, by udostępnić chociaż fragment. Poniżej sam początek "Nieodwzajemnionego Uczucia", które wciąż można nabyć w Księgarni Powszechnej lub na mailu: lewandowski1331@gmail.com



Noc. Okolice Pałacu Prezydenckiego. Chłodny, wczesnojesienny wiatr wprawiał w ruch maleńkie drzewa. Pogoda nie sprzyjała spacerom, dlatego też w okolicy nie było widać żywej duszy. Dla bezszelestnie skradającego się cienia była to wręcz idealna sytuacja. Przez nikogo niezauważony powoli, lecz stanowczo zbliżał się do budynku.
Zanim wyszedł ze swojego przytulnego mieszkania miał pewne wątpliwości, czy aby na pewno postępuje słusznie. Bał się, że coś może nie pójść zgodnie z planem, chociaż przez ostatnie kilka miesięcy bardzo starannie go opracowywał.
Zresztą teraz to już i tak nie jest ważne. W tym momencie liczy się tylko dokładna realizacja założeń, nic innego nie ma znaczenia. Wiedział, że musi postępować na tyle rozważnie, by nie zabić nikogo, a zwłaszcza nikogo z biura ochrony rządu. To mogłoby zbytnio skomplikować sytuację, a nawet całkowicie zaprzepaścić szansę na doprowadzenie swej prywatnej misji do końca.
A musiał ją dokończyć. Nie był w stanie wyobrazić sobie jak mógłby dalej żyć, gdyby coś poszło nie tak. Miałby tak po prostu wrócić do swego pustego mieszkania i zachowywać się tak, jakby nic się nie stało?
Nie, to nie wchodziło w grę.

* * *

Prezydent już spał. Spokojnie. Zupełnie tak, jakby losy kraju były mu kompletnie obojętne. Delikatnie uśmiechał się przez sen.
Pewnie śni ci się reelekcja, ale nic z tego, pomyślał z rozbawieniem młody mężczyzna stojący obok łóżka. Nie masz szans zwłaszcza po tym, co niedługo zrobisz.

* * *

Paul wracał z pracy. W myślach już przygotowywał sobie, jakimi słowami powinien powiadomić żonę o awansie, a co za tym idzie, także o znacznie większej pensji. Po drodze kupił szampana. Nie musiał oszczędzać, więc wziął najdroższy, jaki tylko znalazł na sklepowej półce.
– Cześć kochanie – powiedział i przywitał swoją żonę czułym pocałunkiem.
– Z jakiej to okazji? – spytała, wskazując na butelkę.
– Zostałem zastępcą dyrektora! – krzyknął Paul, zagłuszając wystrzał korka.
– Ale ja nie mogę pić – powiedziała ze śmiechem, gładząc się delikatnie po brzuchu.

* * *

Chłód niepokoju sprawił, że prezydent otworzył oczy. Chłód ten okazał się bardziej rzeczywisty, niż mu się z początku wydawało. Nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, powiódł źrenicą w kierunku prawej skroni. Zgodnie z przypuszczeniami ujrzał lufę pistoletu. Nie widział twarzy napastnika, ale w tym momencie nie to było najważniejsze.
Coś mu nie pasowało. Ten spokój tego człowieka, który bądź, co bądź dzierży w ręku broń, wydawał mu się zupełnie nie na miejscu. Przecież musiał już zauważyć, że się obudziłem, pomyślał prezydent. Przytłaczająca cisza wwiercała mu się w mózg, potęgując lęk. Wolałby już chyba słyszeć artyleryjskie wystrzały, ale tu wciąż panowała cisza. Złowroga.
Jego umysł pracował na wyższych obrotach, niż w trakcie kampanii przedwyborczej, a w przypadku polityka, to już naprawdę coś. Szczególnie w Polsce. Prezydent rozważał wszystkie możliwości, zastanawiając się jednocześnie, ile czasu do namysłu da mu jeszcze napastnik. Nie wyglądał na niecierpliwego. Wręcz odwrotnie.
Odezwać się, czy dalej milczeć, dywagował w myślach prezydent, a jeśli już się odezwać to, co powiedzieć? Chyba nie: dobry wieczór, czy coś w tym stylu?
Człowiek stojący obok niczego mu nie ułatwiał. Stał nieruchomo, jakby nie był żywym organizmem, a wykutą w granicie rzeźbą. Z tą tylko różnicą, że jeszcze żadna rzeźba nie przystawiała mi pistoletu do głowy, zauważył. O tym, gdzie w tym czasie jest ochrona nawet przez chwilę nie myślał.
Prezydent przemógł się i próbował coś w końcu powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle i na zewnątrz wydostał się tylko głuchy jęk. Postać przy łóżku nie zareagowała i na to, chociaż wydawało się, że wyraźnie czeka na inicjatywę ofiary. Prezydent podjął jeszcze jedną próbę, tym razem już znacznie bardziej sensowną.
– Kim jesteś? – spytał ostrożnie, nieco łamiącym się głosem.
– Myślałem, że już nigdy pan nie spyta.



Jeżeli ktoś ma ochotę na więcej, na wstępie podałem, gdzie jeszcze można dorwać swój egzemplarz "Nieodwzajemnionego Uczucia".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz