poniedziałek, 3 czerwca 2013

Fragment "Bonusu"

Fragment mojej najnowszej powieści pt. "Bonus".

"Głęboko odetchnął wiosennym powietrzem nocy. Nie odczuwał strachu, stresu, nic z tych rzeczy. Podchodził do tego zupełnie bez emocji, rutynowo, w końcu to nie był jego debiut w tej roli. Można już śmiało powiedzieć, że w swej dziedzinie był profesjonalistą.
Po cichu zabrał się do otwierania zamka od drzwi jednego z domków jednorodzinnych. Robił to spokojnie, nie musiał nigdzie się spieszyć. Miał w tym wprawę, wiedział, że i tak uda mu się dostać do środka. Do tej pory zawsze się udawało.
Zauważył, że po drugiej stronie ulicy ktoś zmierza w jego kierunku, jednak tym także się nie przejął. Znał dość dobrze tę okolicę i zdawał sobie sprawę z tego, że tu nikt obcy nie będzie wtrącał się w problemy innych. Przechodzień ominął dom, przy którym stał i nawet nie zaszczycił go spojrzeniem. To dobrze – pomyślał Łukasz Widerski, kontynuując swoją pracę.
W końcu zamek ustąpił. Pchnął delikatnie drzwi. Nie spodziewał się, że zatrzeszczą i to aż tak głośno. Z zewnątrz wyglądały na prawie nowe, przynajmniej tak wydawało mu się w świetle osiedlowej latarni. Zresztą, teraz to już i tak nieistotne – stwierdził. Ważne, że chyba nikt z domowników nie został wyrwany ze snu.
Z zebranych przez niego danych wynikało, że mieszka tu stosunkowo młode, bezdzietne małżeństwo. Ciekawe, jakim cudem dorobili się takiej chaty w tak młodym wieku? – zastanawiał się. Sam miał niewiele mniejszą, ale to jak do niej doszedł wiedział akurat doskonale.
Wślizgnął się bezszelestnie do sypialni na piętrze. Ze zdziwieniem obrzucił wzrokiem puste, pościelone łóżko. Przecież dzisiaj mieli tu być – wściekał się Łukasz. Tego typu wpadki nie zdarzały mu się często, właściwie wcale, nie licząc początków jego przestępczej kariery.
Przysiadł na łóżku, by zastanowić się w spokoju nad zaistniałą sytuacją. Wiedział, że nie wygląda to dobrze. Zadanie musiało być wykonane tej nocy, żadna inna ewentualność nie wchodziła w grę. Znał konsekwencje i wolał uniknąć ich za wszelką cenę. Tylko problem w tym, że kompletnie nie miał pojęcia, co można teraz począć. Jak mam zabić kogoś, kogo tu nie ma? – rozmyślał, ale nic rozsądnego nie przychodziło mu do głowy.
Zrezygnowany zszedł z powrotem na parter. Jego wzrok przykuła rzeźba, znajdująca się na drugim końcu korytarza. Podszedł bliżej, by móc się jej dokładnie przyjrzeć. Kamienna figurka przedstawiała dwie nagie postacie, kobietę i mężczyznę, zwrócone twarzami do siebie, a na wysokości ich łydek, oplatał je wąż. Pod spodem wyryty był napis: „Bonus Uxŏr”.
Łukasz nie znał się na sztuce, ale ten widok akurat przypadł mu do gustu. Przez moment przemknęła mu przez głowę myśl, by zabrać rzeźbę ze sobą, ale szybko odrzucił ten pomysł. Wiedział, że nie może stąd niczego wynieść, nigdy nie mógł. Nie był przecież złodziejem, chociaż w zasadzie mógłby już nim być, gdyż wszystkie umiejętności potrzebne w tym zawodzie miał opanowane do perfekcji.
Jeżeli coś by sobie przywłaszczył spotkałaby go jednak dotkliwa kara ze strony swego zleceniodawcy. Zadania, które otrzymywał, musiał wykonywać dokładnie tak, jak sobie tego życzył. Najczęściej chodziło o to, by upozorować morderstwo na nieszczęśliwy wypadek. W takiej sytuacji jakakolwiek kradzież mogłaby zniweczyć cały plan, a także zupełnie niepotrzebnie naprowadzić policję na trop. Tak było i w tym przypadku.
Widerski uważnie oglądał szary posążek ze wszystkich stron. Przez chwilę chyba w ogóle zapomniał, po co tu przyszedł.
Już miał zamiar odejść, lecz wydawało mu się, że coś słyszy. Dźwięk był niewyraźny, ale w miarę regularny i dobiegał zza uchylonych drzwi, obok których znajdowała się ta intrygująca rzeźba, której symbolicznego znaczenia wciąż nie mógł rozgryźć.
Delikatnym, aczkolwiek pewnym ruchem dłoni, powiększył szczelinę i wsunął w nią głowę, opierając się potylicą o chłodną futrynę. Szybko omiótł wzrokiem całe pomieszczenie i spokojnie wszedł do środka.
Naprzeciwko niego stało łóżko, w którym spała para, grająca główną rolę w dzisiejszym, właściwie nocnym, spektaklu. Mężczyzna pochrapywał, ale jego żona chyba zdążyła się do tego przyzwyczaić, jej sen wydawał się być niezakłócony i mocny.
Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że można mieć dwie sypialnie – pomyślał Łukasz. I pewnie jeszcze z pięć łazienek.
Przyglądał się kobiecie. Słabe światło księżyca padało wprost na jej twarz. Piękną twarz – musiał przyznać. Była bardzo młoda, wyglądała góra na dwadzieścia pięć lat. Zrobiło mu się jej trochę szkoda, ale tylko na ułamek sekundy. Wiedział przecież, że nie może pozwolić sobie na żadne sentymenty. Zginie dzisiaj, bez względu na wiek, podobnie jak jej mąż, który nawet w tak dramatycznej chwili nie przestawał chrapać.
Łukasz dobrze wiedział, co i jak ma zrobić. Instrukcje były proste i w pełni zrozumiałe nawet dla kompletnego laika, a co dopiero dla kogoś takiego jak on.
Otworzył drzwi od ich sypialni najszerzej jak to tylko możliwe. Identycznie poczynił z kuchnią. Fakt, że zastał ich w pomieszczeniu na parterze, znacząco ułatwił mu wykonanie zadania bez wzbudzenia jakichkolwiek podejrzeń.
Starannie pozamykał wszystkie okna, by ograniczyć dostęp powietrza. Koło łóżka postawił zapalniczkę i delikatnie oparł na niej nogę od krzesła, by płomień nie zanikł, gdy on opuści budynek. Odkręcił kurki z gazem, wstrzymując jednocześnie oddech. Przelotnie zawiesił jeszcze wzrok na rzeźbie w korytarzu i wyszedł na ulicę.
Oddalał się spokojnym krokiem. Nie chciał pospiesznie uciekać, zależało mu bowiem na tym, by przekonać się, czy coś nie zawiodło. Gdy usłyszał za sobą wybuch, a tuż po nim dźwięk samochodowych alarmów, przyspieszył."



Książkę można już zamawiać pisząc na adres: lewandowski1331@gmail.com
Cena 28 zł + ewentualne koszty przesyłki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz